Już wkrótce: nasz nowy produkt dla edukacji STEAM! Pozostań z nami w kontakcie ...

Po dwóch wakacjach, podczas których byliśmy otoczeni grupą przyjaciół lub dalszą rodziną, poczuliśmy potrzebę spędzenia kilku dni w wąskim kręgu rodzinnym – tylko mama, tata i mała 'A', podczas gdy 'T' był z nami, bezpiecznie ukryty w brzuchu. Przez dwa lata nigdzie nie byliśmy, a w tym roku to już będą trzecie wakacje. Postanowiliśmy spędzić kilka dni późnego lata w malowniczych Beskidach. Z Brna to niedaleko, a ponadto musieliśmy być w pobliżu Karviny z powodu rodzinnej uroczystości w weekend.
Oczywiście jedziemy znowu pod namiot. Tym razem wybraliśmy autokemping we Frenštát pod Radhoštěm, który jest zarządzany przez służby techniczne miasta, więc to w zasadzie miejski kemping.
Pierwszego dnia po prostu rozstawiliśmy nasz obóz i zwiedziliśmy miasto. Musieliśmy dowiedzieć się, gdzie rano pójść po świeże pieczywo na śniadanie. Wieczory były już chłodne, ale ogień rozpalony w naszym przenośnym grillu ogrzał nas i stworzył odpowiednią atmosferę, wprowadzając nas w przyjemny nastrój przed snem. Niewielu ludzi może oprzeć się urokowi trzaskającego ognia i szumowi rzeki Lubina, płynącej niedaleko naszego namiotu.
Jest środa, rok szkolny już się rozpoczął, wszędzie jest znacznie mniej ludzi. Naszym dzisiejszym celem jest najwyższy szczyt Morawsko-Śląskich Beskidów - Lysá hora. Wybieramy trasę z Visalají, ma ona około 8 km i należy do najpopularniejszych tras wiodących na szczyt. Jeszcze szybka kontrola zapasów jedzenia i picia, płaszcze przeciwdeszczowe, kurtki przeciwwiatrowe i na wszelki wypadek ubrania na zmianę dla 'A' oraz oczywiście nosidełko. I ruszamy. Samochód zostawiamy na parkingu niedaleko schroniska Visalaje. 'A' dzielnie drepcze, 'T' spokojnie pływa w brzuchu. Co jakiś czas się zatrzymujemy, uzupełniamy kalorie jakąś przekąską i idziemy dalej. Droga jest naprawdę piękna, chociaż niektóre odcinki są trudniejsze, przynajmniej dla niektórych. Tata w poprzednim życiu był chyba kozicą, bo wchodzi bez problemu wszędzie, 'A' idzie tam, gdzie tata, a mama jak dysząca lokomotywa posuwa się za nimi. Już widzimy szczyt, ale widzimy też ten okropnie stromy odcinek prowadzący na niego, ale teraz się nie poddamy. Wytrzymaj, maluchu, wytrzymaj! Jesteśmy tutaj. Widok ze szczytu na wysokości 1323 m n.p.m. był nagrodą za cały wysiłek. Czeka nas zasłużony odpoczynek i przekąska - piwo, lemoniada, lody, pozwolimy 'A' pobiegać trochę, aby zasnęła w drodze powrotnej, i ruszamy w dół. Teraz tylko wrócić do kempingu, ugotować kolację i wskoczyć w śpiwory.
Nastał nowy dzień, a z nim wycieczka do Pustevny i na ścieżkę Valaška. Pustevny znamy, byliśmy tam już kilka razy, ale wtedy ścieżki Valaška jeszcze nie było. Samochód zostawiamy na parkingu Ráztoka i idziemy w kierunku wyciągu na Pustevny. To dwuosobowy wyciąg krzesełkowy, więc mama jedzie z 'A', a tata z plecakiem. Już jechaliśmy wyciągiem, więc teraz jedziemy jak profesjonaliści, a 'A' odważnie robi miny do taty jadącego za nami. Na górze elegancko wysiadamy i kierujemy się prosto na ścieżkę. 'A' wspina się wszędzie, żaden kołyszący się mostek nie może jej umknąć, podobnie jak ściana wspinaczkowa i trampoliny. Ścieżka nie ma nawet kilometra, ale dla dzieci jest naprawdę zabawna. Po wczorajszej wspinaczce również doceniliśmy to jako przyjemny relaks. Kiedy dotarliśmy na koniec, na punkt widokowy, było już jasne, że prognoza pogody się sprawdzi i będzie padać. Przy lekkiej mżawce jeszcze obejrzeliśmy rzeźby z piasku w Pískoles i szybko schroniliśmy się w restauracji przy wyciągu. Tata jeszcze się poświęcił i przy już dość silnym deszczu poszedł kupić frgále (tradycyjne słodkie wypieki). Czekanie, aż deszcz przestanie, nie miało sensu. Zjeżdżamy wyciągiem w dół. 'A' owinięta jest w płaszcz przeciwdeszczowy, a my to wytrzymamy - możemy się przebrać w samochodzie. Boże, ten wyciąg jedzie tak wolno, a deszcz się nasila. Mamy wszystko mokre, naprawdę wszystko. No tak, nie ma złej pogody, tylko złe ubrania. W samochodzie prezentujemy akrobatyczne sztuczki, próbując się rozebrać, ale nie zmoczyć tego, co jeszcze suche, i wcisnąć się w suche ubrania. Tata ma dwa metry, a mama ma brzuch. 'A' bawi się wspaniale, patrząc na ten spektakl, a my w zasadzie też. Śmiejemy się jak szaleńcy.
Co zrobić z zaczętym dniem? Sprawdzamy pogodę i ruszamy w kierunku zapory Šance. Ale 'A' zasnęła w samochodzie. Nie szkodzi, obudzi się, jak tylko się zatrzymamy, jak zawsze. Nic z tego. Siedzieliśmy w zaparkowanym samochodzie przez trzy kwadranse, nikt nie miał serca budzić pięknie śpiącego dziecka. A kiedy w końcu poszliśmy zobaczyć zaporę, 'A' w ogóle się tam nie podobało, bo wiało. Więc ten przystanek nam nie wyszedł. Postanowiliśmy to nadrobić w Raju Drewnianych Rzeźb w Ostravicy. To był strzał w dziesiątkę. Rzeźbione zwierzątka miały ogromny sukces. Najbardziej ulubiona była lisiczka, prawie jak żywa.
Po dniu względnego spokoju znowu rzuciliśmy się na wzgórza. Zdobyliśmy Velký Javorník, którego szczyt znajduje się na wysokości 918 m n.p.m., i wspięliśmy się również na jego wieżę widokową, skąd mieliśmy zapierający dech w piersiach widok na okolicę. 'A' wspięła się na wieżę na czworakach sama i była z siebie bardzo dumna, my oczywiście też. Mieliśmy tylko mały problem przy stoisku z przekąskami, bo nie mieliśmy gotówki, a nie można było płacić kartą. Ostatnie drobne poszły na loda dla małej podróżniczki. Rodzice potem zaspokoili swoje kubki smakowe lokalnymi specjałami w Gospodzie Rekovice w Horečkách. Trudno nam było uwierzyć, gdy kelnerka powitała nas słowami: "Witamy w gminnej gospodzie". Mieliśmy raczej wrażenie, że jesteśmy w luksusowej restauracji, a jedzenie było wyśmienite.
Te wakacje nie polegały tylko na odkrywaniu pięknej przyrody Beskidów, ale także na wzmacnianiu więzi w naszej rodzinie. Każdy dzień był pełen śmiechu, odkryć i małych przygód, które będziemy pamiętać przez całe życie. Pomimo drobnych wyzwań, cieszyliśmy się każdą chwilą w pełni. Całe wakacje były dla nas ogromną radością i już teraz nie możemy się doczekać kolejnych przygód, które czekają nas z naszą córką, a wkrótce także z synem.
Dziękujemy!

Każdy Państwa zakup wzmacnia naszą kreatywność i radość z dzielenia się

Dzienniki Podróży

Nuremberg Christmas Markets

Jarmarki Bożonarodzeniowe w Norymberdze

Rodzinna podróż na jarmark świąteczny w Norymberdze: magiczna atmosfera, radość dzieci i mnóstwo świątecznych wrażeń.

Czytaj więcej

Slovenia, Italy, and Austria in summer

Słowenia, Włochy i Austria latem

Letnie przygody pełne śmiechu i wyzwań: Brno, Lublana, Caorle, Altaussee. Kemping, chaos z dziećmi, ale podróżowanie mamy opanowane.

Czytaj więcej

Christmas Markets in Vienna

Jarmarki Bożonarodzeniowe w Wiedniu

Jarmarki świąteczne w Wiedniu: Nasza tradycja wraca – pociąg z dziećmi, kiełbaski, karuzela, nostalgia. Hektaryczny, piękny dzień!

Czytaj więcej

Summer in Austria and Italy

Lato w Austrii i we Włoszech

Wakacje w północnych Włoszech: camping w Caorle, wycieczki do Wenecji i Treviso. Przygoda, chaos i nawet wspomnienia na całe życie.

Czytaj więcej

Sopot - Gdańsk - Gdynia

Sopot - Gdańsk - Gdynia

Nasza rodzina powiększyła się do czterech, gdy w styczniu dołączył 'T'. Dwoje pełnych energii dzieci, dwoje zmęczonych rodziców – przygotowania do wakacji są wyzwaniem!

Czytaj więcej

Beskydy Mountains

Beskidy

Beskidy tylko we troje… Spokój, natura i urok biwakowania. Odwiedziliśmy Lysą Horę, Pustevny i Velký Javorník, ciesząc się pięknymi widokami.

Czytaj więcej

Wandering through the Czech Republic

Wędrówki po Czechach

Odkrywamy Czechy z dziećmi. Od Tanvaldu po Czeski Szwajcarski, podróż pełna przygód i rodzinnych więzi.

Czytaj więcej

Orava

Orava

Nasza pierwsza podróż z dzieckiem do Zuberca nauczyła nas, że pomimo wyzwań podróż może być pełna radości, odkryć i rodzinnych więzi.

Czytaj więcej